Po
przebudzeniu oślepiło mnie światło poranka. Po chwili widzę już normalnie.
Wstaję z łóżka i schodzę na dół. Nadal wszyscy śpią. Patrzę na zegarek i
okazało się, że jest dopiero godzina 6:00 rano. Chcę się położyć, ale nie mogę
zasnąć. Zamiast tego, żeby zbić czas, czytam książkę. Nagle słyszę dziwne
odgłosy z kuchni. Wstaję i idę do kuchni to sprawdzić. Nikogo tam nie ma.
Widzę, że jest rozbita waza, chcę to posprzątać. Już zaczęłam, gdy nagle widzę
Chrisa ze złamaną ręką. Uśmiecha się do mnie. Zaraz po tym znikł. Jestem
zszokowana. Uciekam do swojego pokoju. Coraz bardziej boję się tego
wszystkiego. Przychodzi Josh do mojego pokoju, bo usłyszał jak biegłam.
-Czy coś się
stało? - pyta z troską Josh.
-Nic, w
porządku.
-Mam taką nadzieję.
-Kiedy
będzie śniadanie? – pytam.
-Za pół
godziny.
***
Jemy w
milczeniu, a ja nie mam apetytu.
-Zaraz,
gdzie jest Chris?
-Yyy, no
wiesz, jeszcze śpi – odpowiada Josh jąkając się.
-Dobra, to
pójdę go obudzić.
-NIE !!! –
krzyczy Josh.
-Dlaczego?
-Lepiej go
nie budzić, bo jeszcze się wkurzy.
-No dobra –
odpowiada.
-Dobra, dosyć
tego, musisz powiedzieć Catie prawdę – krzyczy do brata Jason.
-Chyba masz
rację.
-O co
chodzi? – pytam zmartwiona.
-No chodzi o
to, że tak naprawdę Chris nie śpi, tylko jest w szpitalu. – mówi z trudem Josh.
-Jak to, nie
mogę w to uwierzyć. – zrozpaczona próbuję odbiec od stołu.
-Catie,
zaczekaj, wyjaśnię ci to.
-Nie ma co
wyjaśniać. Jestem na ciebie zła tylko za to, że nie powiedziałeś mi prawdy.
Lepiej było mnie okłamywać, tak?!
Biegnę do swojego
pokoju, ale i tak chcę się wymknąć z domu. Wychodzę przez okno. Chcę się trochę
dotlenić i przemyśleć parę spraw. Bardzo chcę znać odpowiedzi na wszystkie
pytania: Co się ze mną ostatnio dzieje; dlaczego zobaczyłam Chrisa w kuchni,
gdy był w szpitalu; jak zginęli moi rodzice i kim są osoby pojawiające się mi
od czasu do czasu. W tym całym zamieszaniu kompletnie zapomniałam o Chrisie.
Idę się w stronę szpitala, ale myślami jestem zupełnie gdzie indziej.
Przewracam się i pomaga mi nieznajomy.
Stanął
przede mną wysoki i silnie zbudowany chłopak. Jest szatynem o zielonych oczach,
przepełnionych radością. Ma na sobie koszulę w kratkę, jeansy i buty skate.
Cały czas
patrzy na mnie ze swoim promiennym uśmiechem na twarzy.
-Nic ci nie
jest ?
-Nie.
-To dobrze,
bo przyprawiłaś mnie o zawał. Jestem Leon.
-A ja Catie.
-Gdzie teraz
idziesz ?
-Do szpitala
odwiedzić mojego brata – odpowiadam.
-Jak chcesz
to mogę cię odprowadzić.
-Dziękuję.
-Nie ma za
co.
Odprowadza
mnie prosto pod drzwi szpitala. Pożegnaliśmy się. Wchodzę do środka i pytam się
o pokój Chrisa. Natychmiast do niego poszłam.
-Cześć Chris.
-O, cześć
CATie.
-Co ty tu
robisz ? – pyta Chris.
-Chciałam
pogadać – uśmiecham się do brata.
-O czym ?
-Bo chodzi o
to, że pokłóciłam się z Joshem.
-Dlaczego,
co się stało ? – pyta zaniepokojony Chris.
-Okłamał
mnie. – odpowiadam z trudem.
-To będę
musiał z nim pogadać.
-Nie
powiedział mi, że trafiłeś do szpitala, tylko wolał mnie okłamywać.
-To znaczy,
że nie wiedziałaś ? – pyta zdziwiony Chris.
-No właśnie
nie. A tak w ogóle, jak to się stało ?
-Straciłem
przytomność i spadłem ze schodów – odpowiada.
- A kiedy to
się stało ?
-Wczoraj w
nocy.
-Ale to
niemożliwe, wczoraj rano byłeś w moim pokoju i nie miałeś nic złamanego.
-Nie, cały
czas byłem tutaj.
-Catie, na
pewno nic ci nie jest ? Bo chyba zaczynasz mieć przywidzenia – stwierdza Chris.
-Wiesz co,
chyba już wrócę do domu, bo chłopaki nie wiedzą, że tu jestem. A ciebie kiedy
wypuszczają ?
-Nie wiem,
nadal szukają problemu.
-Aha, to
szybko wracaj do zdrowia – odpowiadam z uśmiechem na twarzy.
-Pa.
-Cześć.
Wychodzę ze
szpitala i idę się do domu. Cały czas myślę o Chrisie. Jestem zmartwiona.
Potrzebuję przyjaciela, z którym bym mogła pogadać. Braciom nie mogę nic powiedzieć,
bo zaprowadzą mnie do psychologa albo nawet do psychiatry na terapię. Nagle
zauważam Leona, podchodzącego do mnie.
-Co ty tu
robisz ? – pytam ze zdziwieniem.
-Czekałem na
ciebie.
-Cały czas?
Przecież byłam tam prawie godzinę.
Siadamy na
ławkę i rozmawiamy przez jakieś pół godziny. Leon odprowadza mnie pod sam dom i
nagle robi mi się słabo. O mało się nie przewróciłam, ale Leon łapie mnie w
ostatniej chwili.
-Wszystko w
porządku ? – pyta zaniepokojony.
-Chyba tak,
muszę po prostu odpocząć.
-To może
odprowadzę cię na górę ?
-Nie trzeba,
dam radę.
No dobra,
niech ci będzie – odpowiada z uśmiechem na twarzy.
Wchodzę do
środka i od razu poszłam do swojego pokoju. Za mną poszedł Josh. Puka do drzwi.
-Catie,
proszę daj mi to wszystko wyjaśnić.
Nie
odpowiadam, więc próbuje jeszcze raz. Chce otworzyć drzwi, ale są zamknięte.
-Proszę
otwórz.
Gwałtownie
otwieram drzwi.
-Czego
chcesz ?!– krzyczę.
-Mogę wejść
?
-Po co ?!
-Chciałem
tylko z tobą pogadać.
-Nie mamy o
czym gadać !!!
Zatrzaskuję
drzwi przed bratem. Rzucam się na łóżko, zakładam słuchawki na uszy i zasypiam.
Cały czas śni mi się ten sam sen, tylko teraz nie uciekam, jestem pewna siebie
i przeciwstawiam się temu demonowi.
Fajnie, fajnie :) Tylko jeśli mogę Ci coś zasugerować, popracuj nad opisami miejsc, przeżyć wewnętrznych bohaterki. No i proszę o dłuższe rozdziały :)
OdpowiedzUsuńPS: Dzięki za obserwację mojego bloga, miło, że Ci się podoba
Pozdrawiam i jak zwykle życzę weny.
Nie radzę sobie po prostu z tymi opisami. Nie wiem jak dołączyć do tekstu te opisy, żeby miało to ręce i nogi.
OdpowiedzUsuńAle dzięki za, że zwróciłaś na to uwagę. Postaram się nad tym popracować. :)
Pozdrawiam.
A ja nadal czekam na czwarty rozdział. Proszę, aby rozdziały były dłuższe. :) Catie swoją drogą ma niezły charakterek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie,
Hekate.
Rozdział najlepszy ze wszystkich. Podoba mi się Twój pomysł na to opowiadanie, ale nie koniecznie to w jaki sposób piszesz. Piszesz prosto. Jakby bez serca. Mnóstwo błędów, styl na poziomie 5-tej klasy. Powtórzenie za powtórzeniem. Wszystko pogmatwane.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały. Jeśli nie zawiodą mnie kolejne dwa to czytam dalej.
Pozdrawiam i życzę weny, Kate. ;]